O knajpie Hawana, braku koncertów i reagge’owych planach Pudelsów opowiadają Andrzej Pudel Bieniasz i Franz Dreadhunter.
Bartosz Chmielewski: Co z mroczna stroną Pudelsów? Czy zgodzicie się ze stwierdzeniem, że Pudelsi z płyty na płytę robią się coraz przystępniejsi? „Madame Castro” to najbardziej popowa z waszych płyt.
Andrzej Pudel Bieniasz: ,Ciemna Strona” nadciąga na pewno ją nagramy w niedalekiej przyszłości, ale teraz pracując nad ,,Madame Castro” ,chcieliśmy dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Nie jest to popowa, lecz Psychopopowa płyta, kontynuacja,, psychopopu”, kierunku, w którym od 1999 z premedytacją podążamy. Z wiekiem łagodniejemy, dlatego jesteśmy przystępniejsi.
Franz Dreadhunter: Osobiście mam wrażenie, że od płyty „Zen” zespół wraca na stare tory z przed „Wolności słowa”, która to płyta bez wątpienia była największym popowym osiągnięciem zespołu. Wynik pól miliona sprzedanych płyt może to tylko potwierdzić.
Od czasów „Wolność słowa” wydajecie się być w rozkroku między mainstreamem, a alternatywą.
AB: Ja wywodzę się z grupy Düpą, którą współtworzyłem w1981r. To są korzenie prawdziwego Punk Rocka o intelektualnym awangardowym charakterze, Püdelsi są kontynuacją myśli Düpą, przeszedłem drogę od undergroundu do overgroundu przez te 27 lat i tylko tym zespołom pozostałem wierny, nie wiem co to jest stanie w rozkroku między mainstreamem a alternatywą ,co to za szuflada? A ten rozkrok to właśnie Psychopop.
FD: Rozkrok pojawił się już w okresie „Wolności słowa”. Sukces tej płyty, wcisnął nas z wielka siłą w objęcia całej Polski. Kluby spadły na drugi plan na korzyść imprez miejskich, a poszukiwania repertuarowe obracały się już w innych rejonach. Po zmianie wokalisty z Maćka Maleńczuka na Gołde nie chcieliśmy z Pudlem zawieszać działalności tylko wejść w nowe z marszu. Stąd już na „Zen” powracają utwory o bardziej alternatywnym zabarwieniu, wcześniej odrzucane („Nintendo”, „Syn kota i kury”, „Zaćmienie”, „Zemsta” ). „Madame Castro” to płyta na pewno przemyślana. Mieliśmy stosunkowo dużo czasu na napisanie nagranie i wyprodukowanie całości. Gołda jest już w zespole trzy lata i mam wrażenie, że prowadzi go w dobrą stronę. Agora, która płytę wydala wręcz naciskała by płyta była wyrazista i rasowa bez popowego podtekstu. Tak też zrobiliśmy i zrezygnowaliśmy z umieszczenia na płycie piosenki „Ty i ja bieguny dwa”, jednej z najbardziej komercyjnych piosenek w historii Pudelsów, ale i zarazem najbardziej alternatywnej z naszego punktu widzenia. Reasumując można powiedzieć wychodzimy z rozkroku rok po roku.
Nowej płyty nie promujecie koncertami. Skąd ta niechęć do występów na żywo?
FD: Składa się na to pare czynników. Po pierwsze kasa, po drugie kasa, po trzecie kasa, a tak naprawdę mamy mały poślizg z trasą i promocją płyty. Agora to nie wydawnictwo płytowe w pełnym tego słowa znaczeniu i wsparcie trasy nie leży w ich mozliwosciach budżetowych. Kłopoty z menedżmentem i różnice zdań w kwestii prowadzenia promocji doprowadzily do poważnego opóźnienia wprowadzenia płyty na rynek. W efekcie trasa koncertowa przypadnie na rok 2009. Zawsze koncerty graliśmy, grać bardzo chcemy i grać będziemy tym bardziej, że na repertuar składają się nasze ostatnie dwie płyty, czyli całkiem coś nowego oraz stare znakomite numery z poprzednich płyt, co z pewnością będzie bardzo atrakcyjne dla odbiorcy.
Macie dość pytań o Maleńczuka?
AB: Mam dość, ten rozdział jest zamknięty i nudzi mnie ciągłe bicie piany na ten temat, te same pytania, jakieś wydumane pretensje. Ludzie w życiu się rozchodzą, tak już jest. „Ttrzeba z żywymi naprzód iść po życie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów liść z uporem chylić głowę „ , parafrazując poetę.
FD: Jak mamy serię wywiadów o nowej plycie a kolo zadaje czwarte pytanie o Maćka to musi, się liczyć z tym, że może dostać w beret.
Słyszeliście już jego ostatnią płytę „Psychodancing”?
AB: Nie słyszałem, ale zobaczyłem okładkę. Wyjątkowy bohomaz. Zobaczyłem gościa w kapeluszu po botoksie z muchą na wardze, ohyda, nie cierpię much….
FD: Ja miałem okazję posłuchać tej płyty ba trzymałem ją w ręce i nawet w pierwszej chwili chciałem odpędzić muchę, ale nie chciała zleźć.
Czytając wywiady, można odnieść wrażenie, iż obecnie w Pudelsach panuje sielankowa atmosfera. Wcześnie było nerwowo? Gdybyście mogli porównać współpracę z Maleńczukiem i Szymonem Goldbergiem?
FD: Mogę to porównać do jazdy z kierowcą trzeźwym i kierowcą po wypiciu litra wódki. Myślę, że to dosyć obrazowe porównanie i tu rodzi sie pytanie, z kim wolałbyś ty jechać?
Skąd pomysł na wykorzystanie tekstu profesora Wiktora Zina „Gdyby Ryby”? Czy zamierzacie sięgać jeszcze do jego poezji?
AB: Profesor Zin zadedykował mnie ten tekst, miałem wielki zaszczyt znać tego wspaniałego człowieka od 30 lat. Był wielkim fanem Püdelsów, lubił i doceniał moje i nasze teksty, po jego śmierci dostałem od pani Aleksandry Zin tekst, który pozostawił dla mnie z dedykacją. Tak powstały Gdyby Ryby do tekstu Profesora, szkoda, że nie mógł posłuchać, niestety po takich ludziach zostaje niezapełniona dziura. Kraków stracił niepowtarzalną osobowość.
Mamy taki plan, żeby wydać płytę z tekstami Profesora do naszej muzy ,,ZIN”. Wiktor Zin
był tytanem pracy pozostawił po sobie niezliczone dzieła rysunki i wspaniałe teksty.
Pierowotnie płyta miała nosić tytuł „Gdyby ryby”, czemu zmieniliście na „Madame Castro”?
AB: Pomysły na tytuł zmieniały sie w czasie pracy nad płytą. ,,Madame Castro” to prawdziwa historia, która zainspirowała nas do napisania tekstu. Jest w Krynicy knajpa Hawana na otwarcie której w latach 70 przyjechał nieoficjalnie sam Fidel Castro opowiedział mi te historie stary barman. Knajpa do niedawna miała wystrój nienaruszony i znakomity rumsztyk z cebulką i sznycel po wiedeńsku czyli normalny mielony z jajkiem sadzonym, z dancingiem nieraz do rana. Taki relikt, w którym czas się zatrzymał. Coraz mniej takich miejsc można spotkać.Świat się zmienia.
Na pierwszego singla promującego album wybraliście utwór „Dziewczyny z podwórka, chłopaki z mojej ulicy” mający dobre papiery na wielki przebój, dlaczego umieściliście go na końcu płyty?
AB: Na ,,Madame castro ” jest więcej mających dobre papiery na przebój piosenek, a nawet wszystkie jak to zwykle bywa, każdy ma swoje kryteria przeboju. Dla mnie przebój determinuje wielość powtórzeń w radio i TV najlepiej naraz. Dziewczyny miały to szczęście zgodziliśmy się na taka kolejność, takie ustalenia to wzajemny kompromis.
FD: Napisaliśmy w okresie amoku związanego z Naszą Klasą, i puściliśmy w eter. Okazało się, że piosenka załapała w Programie Trzecim Polskiego Radia. Doszła do miejsca pierwszego na liście przebojów, z czego bardzo byliśmy zadowoleni, ale chyba nie na, tyle aby powierzyć mu promowanie nowej płyty w postaci umieszczenia na pierwszym miejscu na płycie. Ba były nawet przymiarki by nie umieszczać tego numeru na płycie w ogóle.
Piosenka ta wpisuje się w pewną modę na utwory wspominkowe, co w pewnym sensie łączy się z powodzeniem portalu Nasza Klasa. Śpiewający przez chwilę w Pudelsach Maciej Miecznikowski z Leszczami nagrał „Tak się bawi nasza klasa”, KASA powrócił hitem „Piękniejsza”, macie swoją ulubioną piosenkę odwołującą się do czasów dzieciństwa?
AB: Tak ,,Dziewczyny z podwórka chłopaki z mojej ulicy” to taka wspominkowa historia—Ja pochodzę z czasów gdzie zabawa na podwórku i ulicy to było jedyne co było do roboty. Nie było tych wszystkich wynalazków, dzieciaki się integrowały na podwórkach i ulicy, tam też poznawało się dziewczyny, paliło pierwsze papierosy i piło wino patykiem pisane, były walki uliczne, wspólne gry takie jak gra w zośkę czy cymbergaja o kasę, pierwsza gitara, pamiętam, że wszyscy czekali na ostatni dzwonek w budzie, żeby spotkać się z kompanami na ulicy i porozrabiać. Można powiedzieć, że wychowałem się na ulicy.
FD: Do tego zestawu dorzuciłbym bardzo dobrą piosenkę Formacji Nieżywych Schabuff „Ławka”. Wydaje mi się najlepsza z tych wszystkich.
A macie profile na Naszej Klasie? Utrzymujecie kontakty z dziewczynami z podwórka i chłopakami z waszej ulicy?
FD: Coś tam próbowałem zakładać, ale jakaś ta moja klasa jest niemrawa i sprawę porzuciłem, bo nic niezastapi mi przyjazni od 6 roku życia z Robertem Nastim Nastalem uznanym realizatorem dzwieku na koncertach i w studiu, które prowadzimy razem od prawie 10 lat. Ta znajomość trwa od 37 lat, z paroma dziewczynami z tamtych lat się mijam to tu to tam.
AB: Moja siostra bliźniaczka mnie zalogowała jest aktywna, bo starsza o15 minut ,ale ja nie jestem aktywny, nawet minęły mnie spotkania klasowe czego żałuje. Myślę że to dobra idea, nie widzę w tym tandety, jeżeli pomaga to tym, którzy nawzajem się szukają to dlaczego nie. Spotkać dawne dziewczyny i chłopaków z podwórka i ulicy- trochę sentymentalizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Internet to wielka siła.
Tradycją już jest, że na płytach umieszczacie piosenki w rytmie reggae? Na „Madame Castro” są 3 takie utwory? Słuchacie polskiego reggae? Są plany by po składance „Ciemna strona Pudelsów” złożyć kompilację „Pudelsi grają reggae”?
AB: Skąd to wiesz ? Dokładnie tak zamierzamy zrobić, bo zebrało się kilkanaście regałów, Tylko tytuł będzie inny. Pudelsi od zarania dziejów grali reggae śmege, zawsze nas to bawiło. Wszyscy lubimy grać reggae, rzekłbym mamy nawet swój styl, reggae to dobra opcja niesie pozytywne wibracje, dobry nastrój i łagodzi obyczaje, rozładowuje napięcie, ludzie świetnie się bawią i mogą zapomnieć o wzajemnej agresji. Dlatego na każdej płycie nie zapominamy o dobrej wibrze w rytmie reggae.
FD: Jeszcze w tym roku zabierzemy się do nagrywania pierwszych trakuff do płyty pt. „Rege kocia muzyka” właśnie z numerami reggae’owymi z repertuaru Pudelsów. Projekt ten wyprzedził zdecydowanie plany nagrania „Ciemnej strony mrocznego dziedzictwa”, bo taki jest pełny tytuł tej akcji, do której z pewnością wrócimy. Z polskim reggae jestem dosyć dobrze osłuchany. Najlepsze lata spędziłem w Warszawie w klubie Hybrydy w pierwszej połowie lat 80 gdzie siedzibę miał Robert Brylewski i inni wielcy reggae’owego świata tego kraju tak, że miałem okazje dużo się nauczyć.
„Madame Castro” to druga płyta w przeciągu dwóch ostatnich lat, co stanowi dość szybkie tempo jak na zespół z takim stażem jak Pudelsi. Skąd ten wysyp piosenek? Czy są już wobec tego plany na nową płytę?
FD: Tak jak wspominałem na początku naszej rozmowy jest w tym pewien plan, plan stworzenia nowego repertuaru dla zespołu. Na razie nie możemy pozwolić sobie na jakies przerwy. Musimy bardzo ciężko pracować, aby uwiarygodnić zespół w oczach i uszach ludzi. Musimy stworzyć coś nowego tak, aby raz na zawsze skonczylo sie opowiadanie bzdur, że Pudelsi się skończyli. Oczywiście będziemy grać numery najstarsze z okresu Piotra Marka czy też z okresu, współpracy z Maleńczukiem, ale chcemy też grać coś nowego tak, że nowe na pewno powstanie, ale plan już jest i zabieramy, się za regały i będzie to super przyjemna robota.
AB: Najważniejsze, że wena matka nas nie opuszcza.
piątek, 5 grudnia 2008
wtorek, 2 grudnia 2008
Wywiad dla DZIENNIKA POLSKIEGO 20 11 2008
Bawić, straszyć i wzruszać
Grupa Pudelsi powraca z nowym albumem „Madame Castro”. Rozmawialiśmy o nim z gitarzystą założycielem zespołu – Andrzejem „Pudlem” Bieniaszem.
- „Madame Castro” to druga płyta Pudelsów nagrana z nowym wokalistą – Szymonem Goldbergiem. Wydaje się, że tym razem udało mu się wyjść z cienia Maleńczuka.
- Szczerze powiedziawszy Szymon nie bardzo się tym przejmował. Nie znał Maleńczuka i nic sobie nie robił z porównywania go do niego. Oczywiście, to nie było nic przyjemnego, kiedy ciągle go pytano o Maleńczuka. Ale ponieważ jest bardzo dobrym wokalistą, dał sobie świetnie z tym radę. Dla nas ta wymiana okazała się korzystną opcją – z Szymonem owocnie się pracuje, on nikogo nie obraża po kilku kolejkach i jest pozytywnie nastawiony do ludzi.
- Ty i Franz Dreadhunter gracie ze sobą 25 lat, a Szymon dołączył do Waszej spółki dopiero niedawno. Czy dopuściliście go do tworzenia materiału na „Madame Castro”?
- Szymon jest w naszej spółce pełnoprawnym członkiem. Przede wszystkim świetnie śpiewa, współtworzy i pisze teksty, bierze również udział w tworzeniu muzyki oraz dba o plastyczną stronę naszych płyt. Jest wszechstronnie uzdolniony.
- Wasze nowe piosenki mają zdecydowanie poważny charakter. Znudziły się wam wygłupy?
Po pierwsze nigdy tego co robimy nie uważaliśmy za wygłupy- Tym razem jednak chcieliśmy zaatakować na poważnie. Niedobrze mi się robi, kiedy słyszę, jak o Pudelsach mówią, że to „kabaretowy” zespół. Niestety, przykleiła się do nas ta etykietka. A przecież piosenki Pudelsów są różnorodne, mogą zarówno bawić, jak i straszyć czy wzruszać.
- W porównaniu z Waszymi wcześniejszymi płytami, „Madame Castro” brzmi bardziej jednorodnie stylistycznie brzmieniowo.
- W 1999 roku odkryliśmy na płycie „Psychopop” własny styl Właśnie psychopop I kontynuujemy go z powodzeniem. Nagrywaliśmy płytę ponad rok. Mieliśmy więc czas, aby ją dopieścić i dopracować perfekto. Duża w tym zasługa ludzi, którzy produkowali ten materiał – Nastiego i Franza. Oraz muzyków zespółu i zaproszonych gości, którzy nas wsparli. Dysponowaliśmy dobrym sprzętem, w tym wieloma gitarami wzmacniaczem limitowanej edycji- vox ac30HW i efektami z najwyższej półki. Pieczołowicie dobieraliśmy instrumenty , bo chcieliśmy w pełni uwiarygodnić to, co gramy i nadać płycie ,,Madame Castro,, szlachetne , rasowe brzmienie .
- Po raz pierwszy od czasu współpracy z Korą sprzed dwudziestu lat, w piosence Pudelsów pojawia się kobiecy wokal Dziun. Skąd ten pomysł?
- Od początku planowaliśmy, aby w tym utworze zaśpiewała wokalistka. Szymon i Franz odkryli Dziun poszukując w internecie. To piękna dziewczyna, modelka, obdarzona ciepłym frapującym głosem .Przyjechała do Krakowa i nadała piosence ,,Będzie dobrze nam,, fajnego charakteru. Oprócz niej śpiewa na płycie również Justyna Motylska, która zostawiła na niej wokalizę w iście pinkfloydowym stylu ,w balladzie ,, Hiszpański temperament,,.
- Najbardziej psychodelicznym utworem na płycie jest „Gdyby ryby” z równie psychodelicznym tekstem... profesora Zina. Jak narodził się pomysł na to nagranie?
- Znałem profesora Zina przez najbliższą jego rodzinę od ponad 25 lat. I on obserwował Pudelsów, podsłuchiwał jak gramy. Od czasu „Czerwonego tanga” bardzo nas lubił. Umiał docenić ciekawie zestawione słowa. Dlatego dawałem mu swoje teksty do przeczytania. Po jego śmierci,która była wielką stratą dla Krakowa dowiedziałem się, że zostawił dla mnie wiersz z dedykacją „Dla profesora Pudla- Wiktor Zin” z adnotacją „Polonez”. Choć nie wyszedł nam z tego polonez, a raczej odjechana psychodelia, postanowiliśmy zgłosić „Gdyby ryby” na tegoroczny festiwal w Opolu. I nic – nikt się tym co Wiktor Zin miał do powiedzenia nie zainteresował . W odpowiedzi nagraliśmy piosenkę „Ty i ja bieguny dwa”,nadającą się na wszystkie festiwale organizowane w naszym kraju, która niestety nie trafiła na płytę, ponieważ była za mało „alternatywna” dla naszego wydawcy. Ale można ją posłuchać w Internecie.
- Czy „Miasto brzydnie” to Wasz rachunek wystawiony Krakowowi?
- To rachunek wystawiony przez Szymona. Kiedy zaczął z nami śpiewać, przeprowadził się z Gdyni do Krakowa i zaczął wsiąkać w tutejsze nocne życie. Mogło się to skończyć naprawdę źle. Kraków potrafi wciągnąć w czeluść – znam wielu ludzi, którzy choć deklarowali, że mają wszystko pod kontrolą, kończyli potem na leczeniu, samobójstwem, czy śmiercią. Całe szczęście Szymon wyrwał się z tego. Dziś znów mieszka pod Gdynią.
- A sam nie tęsknisz za Krakowem?
- Choć od 20 lat mieszkam w Krynicy ,jestem krakusem z krwi i kości, często bywam w Krakowie, bo mieszka tu mój 90-letni ojciec .No i tu jest studio ,,Czakram,, w którym nagrywamy wszystkie płyty. Najgorsza do przetrwania jest zima w Krakowie – ciężkie powietrze, wilgoć , szarzyzna, brud tak zwana ,,śląchwa,,. To może każdego zdołować. W Krynicy znalazłem spokój czystą wodę ,świeże powietrze i swoją wielką pasję – snowboard.
Rozmawiał Paweł Gzyl
Grupa Pudelsi powraca z nowym albumem „Madame Castro”. Rozmawialiśmy o nim z gitarzystą założycielem zespołu – Andrzejem „Pudlem” Bieniaszem.
- „Madame Castro” to druga płyta Pudelsów nagrana z nowym wokalistą – Szymonem Goldbergiem. Wydaje się, że tym razem udało mu się wyjść z cienia Maleńczuka.
- Szczerze powiedziawszy Szymon nie bardzo się tym przejmował. Nie znał Maleńczuka i nic sobie nie robił z porównywania go do niego. Oczywiście, to nie było nic przyjemnego, kiedy ciągle go pytano o Maleńczuka. Ale ponieważ jest bardzo dobrym wokalistą, dał sobie świetnie z tym radę. Dla nas ta wymiana okazała się korzystną opcją – z Szymonem owocnie się pracuje, on nikogo nie obraża po kilku kolejkach i jest pozytywnie nastawiony do ludzi.
- Ty i Franz Dreadhunter gracie ze sobą 25 lat, a Szymon dołączył do Waszej spółki dopiero niedawno. Czy dopuściliście go do tworzenia materiału na „Madame Castro”?
- Szymon jest w naszej spółce pełnoprawnym członkiem. Przede wszystkim świetnie śpiewa, współtworzy i pisze teksty, bierze również udział w tworzeniu muzyki oraz dba o plastyczną stronę naszych płyt. Jest wszechstronnie uzdolniony.
- Wasze nowe piosenki mają zdecydowanie poważny charakter. Znudziły się wam wygłupy?
Po pierwsze nigdy tego co robimy nie uważaliśmy za wygłupy- Tym razem jednak chcieliśmy zaatakować na poważnie. Niedobrze mi się robi, kiedy słyszę, jak o Pudelsach mówią, że to „kabaretowy” zespół. Niestety, przykleiła się do nas ta etykietka. A przecież piosenki Pudelsów są różnorodne, mogą zarówno bawić, jak i straszyć czy wzruszać.
- W porównaniu z Waszymi wcześniejszymi płytami, „Madame Castro” brzmi bardziej jednorodnie stylistycznie brzmieniowo.
- W 1999 roku odkryliśmy na płycie „Psychopop” własny styl Właśnie psychopop I kontynuujemy go z powodzeniem. Nagrywaliśmy płytę ponad rok. Mieliśmy więc czas, aby ją dopieścić i dopracować perfekto. Duża w tym zasługa ludzi, którzy produkowali ten materiał – Nastiego i Franza. Oraz muzyków zespółu i zaproszonych gości, którzy nas wsparli. Dysponowaliśmy dobrym sprzętem, w tym wieloma gitarami wzmacniaczem limitowanej edycji- vox ac30HW i efektami z najwyższej półki. Pieczołowicie dobieraliśmy instrumenty , bo chcieliśmy w pełni uwiarygodnić to, co gramy i nadać płycie ,,Madame Castro,, szlachetne , rasowe brzmienie .
- Po raz pierwszy od czasu współpracy z Korą sprzed dwudziestu lat, w piosence Pudelsów pojawia się kobiecy wokal Dziun. Skąd ten pomysł?
- Od początku planowaliśmy, aby w tym utworze zaśpiewała wokalistka. Szymon i Franz odkryli Dziun poszukując w internecie. To piękna dziewczyna, modelka, obdarzona ciepłym frapującym głosem .Przyjechała do Krakowa i nadała piosence ,,Będzie dobrze nam,, fajnego charakteru. Oprócz niej śpiewa na płycie również Justyna Motylska, która zostawiła na niej wokalizę w iście pinkfloydowym stylu ,w balladzie ,, Hiszpański temperament,,.
- Najbardziej psychodelicznym utworem na płycie jest „Gdyby ryby” z równie psychodelicznym tekstem... profesora Zina. Jak narodził się pomysł na to nagranie?
- Znałem profesora Zina przez najbliższą jego rodzinę od ponad 25 lat. I on obserwował Pudelsów, podsłuchiwał jak gramy. Od czasu „Czerwonego tanga” bardzo nas lubił. Umiał docenić ciekawie zestawione słowa. Dlatego dawałem mu swoje teksty do przeczytania. Po jego śmierci,która była wielką stratą dla Krakowa dowiedziałem się, że zostawił dla mnie wiersz z dedykacją „Dla profesora Pudla- Wiktor Zin” z adnotacją „Polonez”. Choć nie wyszedł nam z tego polonez, a raczej odjechana psychodelia, postanowiliśmy zgłosić „Gdyby ryby” na tegoroczny festiwal w Opolu. I nic – nikt się tym co Wiktor Zin miał do powiedzenia nie zainteresował . W odpowiedzi nagraliśmy piosenkę „Ty i ja bieguny dwa”,nadającą się na wszystkie festiwale organizowane w naszym kraju, która niestety nie trafiła na płytę, ponieważ była za mało „alternatywna” dla naszego wydawcy. Ale można ją posłuchać w Internecie.
- Czy „Miasto brzydnie” to Wasz rachunek wystawiony Krakowowi?
- To rachunek wystawiony przez Szymona. Kiedy zaczął z nami śpiewać, przeprowadził się z Gdyni do Krakowa i zaczął wsiąkać w tutejsze nocne życie. Mogło się to skończyć naprawdę źle. Kraków potrafi wciągnąć w czeluść – znam wielu ludzi, którzy choć deklarowali, że mają wszystko pod kontrolą, kończyli potem na leczeniu, samobójstwem, czy śmiercią. Całe szczęście Szymon wyrwał się z tego. Dziś znów mieszka pod Gdynią.
- A sam nie tęsknisz za Krakowem?
- Choć od 20 lat mieszkam w Krynicy ,jestem krakusem z krwi i kości, często bywam w Krakowie, bo mieszka tu mój 90-letni ojciec .No i tu jest studio ,,Czakram,, w którym nagrywamy wszystkie płyty. Najgorsza do przetrwania jest zima w Krakowie – ciężkie powietrze, wilgoć , szarzyzna, brud tak zwana ,,śląchwa,,. To może każdego zdołować. W Krynicy znalazłem spokój czystą wodę ,świeże powietrze i swoją wielką pasję – snowboard.
Rozmawiał Paweł Gzyl
wtorek, 7 października 2008
poniedziałek, 6 października 2008
niedziela, 21 września 2008
Hawana w Krynicy //fot püdel
,,Madame Castro w towarzystwie dam jedna krzyknęła kocham ,cala reszta cham" .
Hawana to absolutny relikt przeszłości ,pamięta świetność lat 70 tzw seventys ,absolutny rarytas,niemy świadek minionej epoki. Tu jak głosi legenda Fidel Castro przybył w latach 70 na otwarcie właśnie Hawany. był też nieoficjalnie w Krakowie gościem studenckiego klubu pod Jaszczurami.
Przedstawiciele ludu tamtej epoki bali się gniewu ludu, bo nie mieli czystego sumienia .
Ach cóż za klimat panował w krynickiej Hawanie, te bale do 22 do ciszy nocnej, rozgrzane kuracjuszki pląsały zalotne tany, po 22 pośpiesznie wracały do sanatorium truchlejąc przed gniewem siostry oddzialowej i pana doktora,w lęku przed wydaleniem karnym.
Krysztalowa kula ,laminatowe blaty ,serwety z bistoru, krzesła wyścielane elaną, sztuczne kwiaty
w wazonikach z napisem "społem", obrotowy sufit, wyścielany lusterkami i kolorowymi szkiełkami,toaleta męsko-damska,wygibasy na perkiecie na wciągniętym brzuchu , słynne fajfy o szesnastej,no i niezapomniany sznycel po wiedeńsku czyli mielony z jajkiem sadzonym, rumsztyk z cebulką, pomidorowa z zacierką nalewana z aluminiowego garnuszka, bulion z żółtkiem a dla odważnych tatarek.
Niestety bezlitosny remont zaburzył ład i porządek z tamtych lat choć nie do końca. warto zobaczyć Hawanę w Krynicy uśąść przy stole przy którym zasiadł Comandante , i zobaczyć miejsce które było inspiracją do napisania piosenki "Madame Castro"-Pudelsi też tu byli i ślad swój zostawili.
Odwiedzając Krynicę nie zapominajcie o" Hawanie",warto zobaczyć!!
sobota, 20 września 2008
Felieton dla Teraz Rocka
GDYBY RYBY ZIN/PUDELSI
Co by było gdyby ryby zaspiewały pieśń
Na dwa głosy pod niebiosy niósł by się ich głos
Hymn o wodzie i przyrodzie zadziwił by nas
Chwasty wodne są dorodne miedzy nimi muł
Są tam raki i ślimaki które śpiewać chcą
A okonie i szczupaki zawiesiły broń
Bo muzyka ,nawet cicha daje rybom moc
Moc przetrwania i składania nowej ikry wciąż
Niech więc rzeka nie ucieka czas dogoni ją
Profesor Wiktor Zin był wyjątkowym człowiekiem, którego miałem zaszczyt poznać wiele lat temu. Autor znanego programu ,,Piórkiem i Węglem’’, propagator piękna naszego kraju, wychował całe pokolenia ludzi, którzy dzisiaj kształtują nasze otoczenie- rzesze architektów. Mawiał do mnie panie Pudlu, co mnie wzruszało, podobały mu się teksty Pudelsów szczególnie te o politycznym wydźwięku i te frywolne. Po jego śmierci 17 maja 2007 roku, spotkała mnie wielka niespodzianka, okazało się bowiem, że Profesor napisał zadedykowany dla mnie tekst. Powstał utwór „Gdyby ryby’’, którego niezwykłość polega na tym, że to fuzja profesora Zina z Pudelsami. Zgłosiliśmy go do tegorocznego festiwalu polskiej piosenki w Opolu. Ciekaw byłem czy zainteresuje kogokolwiek z szacownych jurorów piosenka, której tekst napisał tak niezwykły człowiek.
Przegrała z juhasem ,który jedzie na motorze a gaździna pole łoze, chusteczką haftowaną co ma 4 rogi, bawiacą się na obcasach naszą klasą, i wszechwygrywającym Feelem razem z anioła głosem-smsem. Kogo dzisiaj obchodzi filozoficzny tekst, odnoszę wrażenie, że wszyscy chcą jedynie usłyszeć, że: woda jest mokra, niebo jest niebieskie, trawa jest zielona, krew jest czerwona, a me serce łopoce jak ptak do ciebie.
Profesor Zin edukował ludzi w zakresie estetyki i wrażliwości na piękno. To była misja jego barwnego życia .
Dlaczego nie robią tego ludzie którzy decydują jaki będzie program festiwali, kształt audycji muzycznych w radiach czy telewizji. Gdzie się podziały te wspaniałe polskie piosenki z Opola które śpiewali Niemen , Demarczyk, Grechuta, Młynarski, Czerwone Gitary, Skaldowie, piosenki Osieckiej,a jurorami byli fachowcy.
Nastały czasy kiedy nowym sportem młodych bezduszników jest filmowanie gwałtu na koleżance, czy podpalenie małego pieska konającego w mękach lub strzelanie na oczach całej Polski do zagubionego w sercu miasta pięknego łosia. Teraz to sms-owa gawiedź decyduje dzisiaj o wszystkim, decyduje sms-ami, która piosenka jest najlepsza , kto najlepiej tańczy, kto jest ładny a kto brzydki. Efekt to dramatycznie nizki poziom tego co oglądamy i słuchamy, robiąc z naszej rzeczywistości festiwal eurowizji, będący wypadkową gustów przeciętniaków .
Profesora Zina znałem wiele lat, nigdy o nikim nie mówił źle emanował dobrocią i mądrością ,był bardzo dowcipnym człowiekiem mówiącym piękną polszczyzną, pisał piękne teksty pięknym językiem, tworzył nowe słowa pokazując rzeczywistość: szmatałajnik,szlaja,krztuń,kurkul,bajok,omniak,pinda,cudok,zgrzyt&molągwa,spodsięjadek,
łajza, muc, wścibodawca, prukwa wenecka, bigimota i spróchniała dziupla, prosiak, frasulant, furfulantki, trupoida, słodkobrzdzaca ,to pasuje idealnie by określic nasze festiwale i festiwalowe piosenki, a co to znaczy odpowiedź znajdziecie w książce profesora Zina „Opowiadania najkrótsze o ludziach nader różnych „ polecam poczytać. PUDEL - PUDELSI
Co by było gdyby ryby zaspiewały pieśń
Na dwa głosy pod niebiosy niósł by się ich głos
Hymn o wodzie i przyrodzie zadziwił by nas
Chwasty wodne są dorodne miedzy nimi muł
Są tam raki i ślimaki które śpiewać chcą
A okonie i szczupaki zawiesiły broń
Bo muzyka ,nawet cicha daje rybom moc
Moc przetrwania i składania nowej ikry wciąż
Niech więc rzeka nie ucieka czas dogoni ją
Profesor Wiktor Zin był wyjątkowym człowiekiem, którego miałem zaszczyt poznać wiele lat temu. Autor znanego programu ,,Piórkiem i Węglem’’, propagator piękna naszego kraju, wychował całe pokolenia ludzi, którzy dzisiaj kształtują nasze otoczenie- rzesze architektów. Mawiał do mnie panie Pudlu, co mnie wzruszało, podobały mu się teksty Pudelsów szczególnie te o politycznym wydźwięku i te frywolne. Po jego śmierci 17 maja 2007 roku, spotkała mnie wielka niespodzianka, okazało się bowiem, że Profesor napisał zadedykowany dla mnie tekst. Powstał utwór „Gdyby ryby’’, którego niezwykłość polega na tym, że to fuzja profesora Zina z Pudelsami. Zgłosiliśmy go do tegorocznego festiwalu polskiej piosenki w Opolu. Ciekaw byłem czy zainteresuje kogokolwiek z szacownych jurorów piosenka, której tekst napisał tak niezwykły człowiek.
Przegrała z juhasem ,który jedzie na motorze a gaździna pole łoze, chusteczką haftowaną co ma 4 rogi, bawiacą się na obcasach naszą klasą, i wszechwygrywającym Feelem razem z anioła głosem-smsem. Kogo dzisiaj obchodzi filozoficzny tekst, odnoszę wrażenie, że wszyscy chcą jedynie usłyszeć, że: woda jest mokra, niebo jest niebieskie, trawa jest zielona, krew jest czerwona, a me serce łopoce jak ptak do ciebie.
Profesor Zin edukował ludzi w zakresie estetyki i wrażliwości na piękno. To była misja jego barwnego życia .
Dlaczego nie robią tego ludzie którzy decydują jaki będzie program festiwali, kształt audycji muzycznych w radiach czy telewizji. Gdzie się podziały te wspaniałe polskie piosenki z Opola które śpiewali Niemen , Demarczyk, Grechuta, Młynarski, Czerwone Gitary, Skaldowie, piosenki Osieckiej,a jurorami byli fachowcy.
Nastały czasy kiedy nowym sportem młodych bezduszników jest filmowanie gwałtu na koleżance, czy podpalenie małego pieska konającego w mękach lub strzelanie na oczach całej Polski do zagubionego w sercu miasta pięknego łosia. Teraz to sms-owa gawiedź decyduje dzisiaj o wszystkim, decyduje sms-ami, która piosenka jest najlepsza , kto najlepiej tańczy, kto jest ładny a kto brzydki. Efekt to dramatycznie nizki poziom tego co oglądamy i słuchamy, robiąc z naszej rzeczywistości festiwal eurowizji, będący wypadkową gustów przeciętniaków .
Profesora Zina znałem wiele lat, nigdy o nikim nie mówił źle emanował dobrocią i mądrością ,był bardzo dowcipnym człowiekiem mówiącym piękną polszczyzną, pisał piękne teksty pięknym językiem, tworzył nowe słowa pokazując rzeczywistość: szmatałajnik,szlaja,krztuń,kurkul,bajok,omniak,pinda,cudok,zgrzyt&molągwa,spodsięjadek,
łajza, muc, wścibodawca, prukwa wenecka, bigimota i spróchniała dziupla, prosiak, frasulant, furfulantki, trupoida, słodkobrzdzaca ,to pasuje idealnie by określic nasze festiwale i festiwalowe piosenki, a co to znaczy odpowiedź znajdziecie w książce profesora Zina „Opowiadania najkrótsze o ludziach nader różnych „ polecam poczytać. PUDEL - PUDELSI
witam na nowym blogu
Subskrybuj:
Posty (Atom)