Kot Marian był wolnym dziko żyjącym ,wzryszającym kocurem bombajskim. Dobrym duchem ogrodu.Jego brat bliźniak zginął tragicznie zamkniety bezwiednie ,w piwnicy naszego domu .Co zbliżyło mnie do Mariana jeszcze bardziej,Choć i tak był zawsze moim ulubieńcem.Impionował zaradnością ,sprytem ,spokojem i siłą ducha.Królował na ulicy Leśnej.walczył dzielnie z okolicznymi intruzami ,pilnując swojego terenu. Czasem mu pomagałem przepędzić owych obsikiwaczy.Młodszych i silniejszych. Czułem że to docenia, i ma do mnie zaufanie. Kładł się w odległości metra od hamaka,patrzył i zawsze miał na mnie oko.Darzyliśmy się wzajemnym zaufaniem.Patrzyłem na niego i podziwiałem jego spokój. Kot Marian to ojciec okolicznych kotów,niezwykłej urody i charakterów a przede wszystkim to ojciec naszej ukochanej kotki Zyzanny,i chłopak naszych kotek. Żył ten wspaniały dorodny kocur 15 lat w okolicy naszego ogrodu, zawsze trzymając się z dala od ludzi, a że starośc Panu Bogu się nie udała powoli próbował ,wejść do domu .Tyle lat próbowaliśmy zwabić i pogłaskać Mariana .Czasem kiedy zajadł przysmaczek to się zapominał, i udawało się go dotknąć .Było to jednak zbyt trudne przeżycie dla Mariana . Czmychał w popłochu .Z czasem coraz bardziej się ośmielał.Zawsze jednak najbezpieczniej czuł się w swoim styropianowym KOTELU kocim hotelu ,który zrobiliśmy dla niego.Kiedy zachorował.Zamieszkał z Nami w domu i zaufał Nam .Wszyscy się o Marianka troszczyliśmy, każdy o niego pytał.trzymaliśmy za niego kciuki.
Słabł biedak i gasł coraz wolniej tętniło w nim życie.Doktor Zbigniew , wprawnym okiem spojrzał zbadał Mariana i orzekł.Marian jest chory na koci katar co brzmi niewinnie, a jest niestety ciężką chorobą wyniszczającą cały organizm.
Słabe osobniki zabija.
Walczyliśmy o niego, sam robiłem mu zastrzyki z antybiotykiem.Napewno było to dla Niego nieznane przezycie, znosił to spokojne z godnością ,nigdy się nie skarżył .czuł moje dobre intencje. I przepraszał że żyje .Na koniec swojego życia nauczyłem go korzystać z kuwety, zamiast lać gdzie popadnie . Nasze trzy kocice Rikusia Tutka i Zuzanna akceptowały Mariana jak rodzinę zresztą nie tylko.Poczuł się lepiej, trochę się pozbierał .Zaczął jeść, nawet przyłapałem go na buszowaniu po stole, tylko spojrzałem i wiedział że przegiął. Ja pozwalałem mu na wszystko.Uwielbiał surowe mięso.Pasjami zajadał kurczaka uwiebial pić wodę z miski i być czesanym .A piękne miał futro.
Kiedyś się najadł połasił się po kociemu jakby się chciał pozegnać i podziękować, stanał pod drzwiami . Wypuściłem go.Zobaczyłem że był słaby.Pomyślalem ze wróci .jak zwykle .ale nie wrócił . Mijał dzień za dniem .szukałem go wszędzie, pytałem ludzi czy go nie widzieli. Przyszła sroga,śnieżna zima,pomyślałem, że nie przetrwa.Wyszedł w lutym 2009 i po dziś dzień nie powrócił .Zaginął mój przyjaciel kot Marian. Nie mogę przestać o nim myśleć .Patrząc na ogród widzę go w cieniu jabłoni.Czasem mam omamy, że to on przemyka cichaczem. Chciałbym bardzo aby się odnalazł . żeby tylko był . Mam nadzieję .że jego dusza odpoczywa przed reinkarnacją.
Słabł biedak i gasł coraz wolniej tętniło w nim życie.Doktor Zbigniew , wprawnym okiem spojrzał zbadał Mariana i orzekł.Marian jest chory na koci katar co brzmi niewinnie, a jest niestety ciężką chorobą wyniszczającą cały organizm.
Słabe osobniki zabija.
Walczyliśmy o niego, sam robiłem mu zastrzyki z antybiotykiem.Napewno było to dla Niego nieznane przezycie, znosił to spokojne z godnością ,nigdy się nie skarżył .czuł moje dobre intencje. I przepraszał że żyje .Na koniec swojego życia nauczyłem go korzystać z kuwety, zamiast lać gdzie popadnie . Nasze trzy kocice Rikusia Tutka i Zuzanna akceptowały Mariana jak rodzinę zresztą nie tylko.Poczuł się lepiej, trochę się pozbierał .Zaczął jeść, nawet przyłapałem go na buszowaniu po stole, tylko spojrzałem i wiedział że przegiął. Ja pozwalałem mu na wszystko.Uwielbiał surowe mięso.Pasjami zajadał kurczaka uwiebial pić wodę z miski i być czesanym .A piękne miał futro.
Kiedyś się najadł połasił się po kociemu jakby się chciał pozegnać i podziękować, stanał pod drzwiami . Wypuściłem go.Zobaczyłem że był słaby.Pomyślalem ze wróci .jak zwykle .ale nie wrócił . Mijał dzień za dniem .szukałem go wszędzie, pytałem ludzi czy go nie widzieli. Przyszła sroga,śnieżna zima,pomyślałem, że nie przetrwa.Wyszedł w lutym 2009 i po dziś dzień nie powrócił .Zaginął mój przyjaciel kot Marian. Nie mogę przestać o nim myśleć .Patrząc na ogród widzę go w cieniu jabłoni.Czasem mam omamy, że to on przemyka cichaczem. Chciałbym bardzo aby się odnalazł . żeby tylko był . Mam nadzieję .że jego dusza odpoczywa przed reinkarnacją.
Śmierć jest niekończącym się snem bez snów.
1 komentarz:
no to jest pikna panie opowieść ..
kot marian
marian kot
przyjaciel Twój był
jak byłby też mój
gdy był .
a jest wsród nas .
ajjj
Prześlij komentarz